kiedy wieczorem
odklejam uśmiech z twarzy
setkę małpich min
i bazyliszkowe spojrzenie
uwalniam ramiona
od krzyża ciężkich grzechów
staję się sobą
powracam ponownie
pomiędzy wypaczone ramy
jestem aktorem
ze spalonego teatru
a markotne lustro
puszcza do mnie zalotne oko
kadzi dymem
zupełnie z innego wymiaru
kadzi dymem
zupełnie z innego wymiaru
i jego kunszt właśnie stamtąd
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz