Pamięci
Jerzego Harasymowicza
jego las
przesiąkł urodzajem
przekleństwem
i spełnionym słowem
Bieszczadem
pachniały nowe wersy
między
szczytami poczęte
wszystkie
ścieżki wiodły na wyżyny
gdzie wciąż
słychać worożychę
jak
przechadza się po połoninach
nad
Otrytem błogosławi letnie niebo
jak
śpi słodko na przełęczy Wyżnej
ten co
góry miał we krwi
pieścił
każdy ich najmniejszy odgłos
odmieniany
przez tysiąc przypadków
jego
las kwitnie przepychem
przesycony wonnościami tej ziemi
płonie
w zachodzącym słońcu
zawieszonym
gdzieś nad Sanem
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz