co
zawładnął niebem mojego losu
za
dnia przynosi
odprysk
słonecznych wzruszeń
a nocą
głośnym dudnieniem kopyt
płoszy
sen z powiek
oddala
skrzyżowanie członków
w
objęciach Morfeusza
po
bardzo wielu dniach letargu
ponownie
ożył
galopuje
mało uczęszczaną drogą
ku przestrzeniom piękna
gdy
nastają zimowe wieczory
cierpliwie
grzeję mu legowisko
choćby
oczekiwanie
miało
trwać całą wieczność
gotuję
złote lejce i rydwan
abym
doścignął niedoścignione
usłyszał
pieśń
dotąd nieznaną
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz