przez
dnie i noce
poduszka
w objęciach kołdry
spowiada
się głośno
z
twojej nieobecności
cisza jak
makiem zasiał
wzdycha
za twym oddechem
ślady jakie pozostawiłeś
trwają bez ruchu
by nie potrącić wytartej struny
by nie potrącić wytartej struny
która
pęknie znienacka
rozstawiają
siebie po kątach
niczym
niesforne dzieci
przez
dnie i noce
czekam
kiedy klucz zazgrzyta
otworzysz powolutku drzwi
powrócisz znów na rodzinne łono
a życie
zaraz zakwitnie nadzieją
nawet
zimą słowik zaśpiewa
nawet najgrubszy lód tęsknoty
stopi słońce wybornej
nowiny
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz