Niekonwencjonalny artysta malarz urodził się w 1971r.w Mielcu i
nadal w nim mieszka. Swoje zamiłowanie do sztuk
plastycznych
odkrył już w szkole podstawowej. Kształcił się w Liceum
Plastycznym w Rzeszowie i w Jarosławiu. Następnie wyjechał do
Hiszpanii, gdzie kopiował dzieła wielkich mistrzów takich jak:Velasquez, Goya, Picasso , Dali. Po powrocie do kraju zaczął tworzyć własne kompozycje. Ulega
różnym fascynacjom. Podoba mu się twórczość i sposób malowania
impresjonistów, surrealistów, kubistów, abstrakcjonistów,
klasyków. Szczególną sympatią darzy: S. Dali, Z. Beksińskiego, C. Moneta,
P. Bruegela, P. Picasso.
Fascynuje go postać, pejzaż, kolory, światło i cień. Lubi zabawę
plamami, kolorami, tonacjami, planami, perspektywą.
Maluje farbami olejnymi, niegdyś na płytach pilśniowych, dziś
przeważnie na płótnie. Grzegorz Cebula to artysta o wielu twarzach. Traktuje malarstwo
jak misję. Towarzyszy mu niezwykła fascynacja procesem
transpozycji myśli, uczuć, sposobu postrzegania świata na język
plastyki.
Brał udział w wielu wystawach indywidualnych i zbiorowych m.in.
w Mielcu, Krakowie, Niemczech. Od roku 2000 do 2011 wystawia swoje prace na wystawach
Stowarzyszenia Twórców Kultury Plastycznej im. J.Stanisławskiego
i Klubu Środowisk Twórczych Towarzystwa Miłośników Ziemi
Mieleckiej im. Wł. Szafera w Mielcu.
czwartek, 28 listopada 2013
środa, 27 listopada 2013
Retrospektywna podróż z kart tomiku „Uśmiech sennego słońca”
Na kartach tomiku poezji
„Uśmiech sennego słońca” Agaty Atki Cichy dokonuje się wielka retrospektywna
podróż w głąb ludzkiej osobowości. W przepięknym albumie, poświęconym jej mamie
Antoninie Marii, którego dochód częściowo został przeznaczony na rzecz
społecznego Stowarzyszenia Hospicjum imienia św. Kaliksta I w Tychach, odbywa
się także wędrówka w czasie i przestrzeni, gdyż pierwszy wiersz sygnowany jest
datą 3 września 2008 roku, a ostatni, z zagraniczną lokalizacją, z sierpnia
2012. W opasłym zbiorze poezji mającym
88 stron, wydanym oraz wydrukowanym przez Wydawnictwo i Drukarnię Diecezjalną
w Sandomierzu, znajduje się 59 wierszy wraz ze zdjęciami autorki, wstęp Jerzego
Granowskiego oraz posłowie autorki. W przypadku tego wydania z 2013 roku równie
istotną rolę jak gra słów odgrywa gra obrazów. Autorka podkreśla w posłowiu, że
fotografie w nim zawarte nie są zbieraniną oderwanych obrazów, lecz integralnie
łączą się z postacią jej mamy. Zarówno w słowie, jak i w
obrazie powraca do miejsc, gdzie wszystko się zaczęło dla niej samej oraz dla jej
przedwcześnie zmarłej mamy; szuka ostoi w przyrodzie, odbywa podróże do
urokliwych miejsc w Polsce i daleko poza granicami naszego kraju. Jesienna
nostalgia sąsiaduje z obrazami jesieni powstałymi nad Dunajcem i Pustyni
Błędowskiej, pejzaże przypisane do Bochni – rodzinnego miasta autorki, zajmują znaczną
część publikacji, te z Ogrodzieńca płynnie łączą się z tyskimi i bocheńskimi,
powstałe w Poreču (Chorwacja) stykają się z bieszczadzkimi i z Kazimierza nad
Wisłą, tyskie i bocheńskie, z powstałymi w słonecznej Italii. Zwraca uwagę nie
tylko chronologia poukładanych wierszy, ale także zamysł autorki,
podkreślającej słowem i obrazem, poprzez zmiany pór roku w przyrodzie
udokumentowane fotografią, ludzkie przemijanie. „Obrazy” te, nie są rodzajem ekshibicjonizmu psychicznego z powodu
traumy, jaką przeżywa każdy z nas w chwili odejścia Kogoś bliskiego. To w
jakimś sensie świadectwo oswajania się ze świadomością siły i solidności
korzeni, zapuszczonych kiedyś z wyboru, teraz trwale wrośniętych w nową ziemię,
ludzi, ich mentalność, kulturę i wszystko to, co stało się częścią mojego
dorosłego życia, nie tylko jako córki swojej Matki, ale również żony, a także
jako matki swoich dzieci, bo „śląski znaczy (mój)/znaczy/inaczej” – pisze
autorka w posłowiu. Te słowa wiernie definiują sedno tomiku ułożonego, zdaniem
Agaty Atki Cichy, jak paciorki różańca, która w podróży przez liryczne pejzaże
swojej poezji nawiązuje m.in do podobnych klimatów. Tak jest w utworze ***(w czarodziejstwo zamku... ), będącym
parafrazą do fragmentu „Litwy jesiennej” Kazimierza Wierzyńskiego:
w
czarodziejstwo zamku
drogą
doszłam w szelestach brunatnych
oswoić
chciałam smutek
uśmiechem
łagodnym
w
zakamarki ruin szczęścia
co
przeminęło
pochować
na lepszy czas
by
czekał niezauważalnie
na
słowików dzwonienia[...]
W
przepięknym wierszu czasami przychodzi
refleksja – cykanie świerszcza... mówi, że potrafią usłyszeć wszelkie głosy
tylko ci, co potrafią
swoją
nastroić swoją wrażliwość do otaczającego świata:
granie
świerszcza usłyszeć
w
zgiełku ulicy
w
bałwochwalczych rytuałach
potrafisz
jeszcze?
ten
słyszy co ma ucho
wrażliwością
świerszcza
nastrojone[...]
Wbrew
dominacji wątków zadumy, z przewagą nostalgii i tęsknoty za ukochaną mamą,
związanych nierozerwalnie z jej osobą, spotykamy wątki osobiste z subtelną
poezją miłosną o zabarwieniu erotycznym. Zwraca uwagę w tym wypadku, jak w
wielu innych wątkach, zabarwienie przyrodnicze. Tak jest w utworze ***(kwitniemy w sobie gdy śnieżna zawierucha...
):
kwitniemy
w sobie gdy śnieżna zawierucha
kwitniemy
biedronką jeszcze senną
wędrującą
w sztucznym świetle kaloryfera
po
naszych dłoniach[...]
Wątki
związane z jej miejscem urodzenia Bochnią, przykuwają uwagę ładunkiem najrozmaitszych
treści. Wiadomo przecież, że powroty do stron rodzinnych bywają niejednokrotnie
dla poetów nadzwyczaj bolesne. Ślady tych powrotów, ubrane w sentymentalną
melodykę, znajdujemy bardzo licznie we wspomnianym zbiorze poezji. Tak jest
m.in. w wierszu tam gdzie blisko znaczy
najbliżej:
ostatni
mak
jak
uśmiech sennego słońca
podarowany
bezdomnemu strachowi
późnosierpniową
porą
pożegnań
na rozstaju
tego
co minąć musi[...]
Natomiast
w wierszu letnie pożegnanie poznajemy
niejako podłoże rozstania się z rodzinną miejscowością:
mój
anioł stróż
skrzydła
swe pogubił
na
zakręcie mojej rzeki
i
latać nam nijak i wędrówka trudniejsza
choć
rzeka wciąż płynie[...]
Podobny jest klimat utworu mój most, utworu będącego równocześnie
alegorią dotyczącą ludzkiego przemijania:
po
wielu latach powróciłam
w
trzy czwarte drogi
na
drugą stronę
gdy
sierpień złocił
ostre
źdźbła skoszonych zbóż[...]
W
wierszach sygnowanych jako te mające bezpośredni związek z Ogrodzieńcem,
spotkać można, obok zadumy nad przemijaniem, obrazy ciepłych lirycznych
reminiscencji. Można je dostrzec m.in. wśród wersów ogrodzienieckich reminiscencji:
płocho
szalone dziewczę
chciałam
unosić się wolno
w
nieograniczonej przestrzeni
teraz
tylko
czasami unoszę się
ponad
ziemią
nie
puszczając z dłoni
liny
Twych rąk
Melodyka
nastrojów i klimatów w różnych częściach zbioru wiąże się nierozerwalnie z
postacią ukochanej mamy. Pojawia się w pewnych fragmentach intensywniej, na
krótki moment zostaje jakby zagłuszona innymi odruchami ludzkimi, by jak
bumerang powrócić z większą siłą. Dowodzi tego chociażby utwór bez Ciebie... :
przyszła
zima
sople
Twoich łez
zawisły
u mego okna
zza
firanki dostrzegam
Twój
zimowy smutek
słońce
zachodzi tak samo
lodu
skrami
wbija
się w moje serce
tęsknię
za Tobą
Mamo
Polonistka,
instruktor teatralny, reżyserka i aktorka, poetka Agata Atka Cichy, postać
niezwykle barwna w pejzażu śląskiej kultury, w zbiorze „Uśmiech sennego słońca”
daje przepiękny przykład umiłowania swojej mamy; przykład umiłowania wartości
rodzinnych; przykład, jak się wyraża, swoistego zakotwiczenia wierze; przykład
wiary, nadziei i miłości. Sens tytułu tomiku, pomimo że tak brzmi część wersu z
wiersza gdzie blisko znaczy najbliżej,
ma głębsze podłoże. Także wiąże się nierozłącznie z przemijaniem. Ów uśmiech
sennego słońca to nic innego jak zachodzące słońce, oznaczające, w tym
konkretnym przypadku, kres życia ludzkiego. Takie zdarzenie związane było z
bliską osobą autorki. Dlatego, z właściwą sobie
starannością, uwiecznia go na kartach tomiku.
czwartek, 21 listopada 2013
Pozdrowienia z Mielca
Roman Trojnacki, mielecki fotoreporter i pasjonat fotografii, od lat
prezentuje, na przeróżnych łamach, swoje dzieła w postaci pocztówek
"Pozdrowienia z Mielca". Tym razem prezentuję kolejną pocztówkę z cyklu
poświęconego poezji, z wierszem który nie był prezentowany na niniejszym
blogu.
środa, 20 listopada 2013
Zobaczyć rzeczywistość... - benefis Włodzimierza Kłaczyńskiego
W
obecnym roku znany prozaik Włodzimierz Kłaczyński obchodził swoje podwójne
święto: 80- lecie życia i 40- lecie pracy artystycznej. 19 września 2013 r. na
imprezie w Samorządowym Centrum Kultury w Mielcu, podczas wzorowo
zorganizowanego i przeprowadzonego benefisu, noszącego tytuł Zobaczyć rzeczywistość zaczerpniętego z wywiadu-rzeki
Janusza Termera, uczczono te właśnie daty. Człowiek to niezwykły – osiągnął
w swoim życiu wiele i należy mu się największe uznanie – zapowiedział ze sceny Samorządowego Centrum
Kultury w Mielcu gościa honorowego literackiej fety roku w Mielcu, poeta i
prozaik Piotr Durak - miłośnik prozy członka Związku Literatów Polskich –
Oddział w Kielcach, prowadzący benefis. Bogaty w szereg literackich zwrotów
akcji, refleksji i bezcennych myśli gospodarza imprezy wieczór – tak można
opisać najprościej benefis mieleckiego pisarza, który swoją osobowością oczarował
publiczność zgromadzoną w sali widowiskowej; oczarował pamięcią i szczegółowymi
odpowiedziami na padające pytania; oczarował dowcipem i swoistym poczuciem
humoru wszystkich uczestników, trwającej ponad trzy i pół godziny imprezy.
Włodzimierz Kłaczyński, z Mielcem i jego okolicami związany jest od roku 1935. Z
zawodu lekarz weterynarii, zaś z zamiłowania pisarz. Na bezkresne wody
literatury wypłynął w roku 1981, kiedy napisał swoją pierwszą znaną powieść Popielec, na kanwie której
zrealizowano serial telewizyjny pod tym samym tytułem w reżyserii Ryszarda Bera.
W kolejnych latach ukazały się następne pozycje literackie: Wronie pióra (1986) – tryptyk
mikropowieści, Anioł się roześmiał (1994)
– powieść napisana na zlecenie Telewizji Polskiej, I pies też człowiek (1997) – dzienniki lekarza weterynarii, I kot ma duszę ( 2001) – druga część
dzienników, Miejsce (2005) – cykl
powieści składający się z pięciu tomów, Zasiek
Polski (2008) – dwutomowa powieść jako kontynuacja Miejsca, Skorpionada
(2010) – powieść radiowa, Zobaczyć rzeczywistość …Włodzimierz
Kłaczyński w rozmowie z Januszem Termerem (2013) – wywiad – rzeka.
W pogodny klimat uroczystości tamtego
pamiętnego wieczoru wprowadził publiczność Big Band Samorządowego Centrum
Kultury w Mielcu pod dyrekcją Waldemara Ozgi, wykonując na powitanie standardy
jazzowe. Na scenie wraz z Piotrem Durakiem pojawili się Tomasz Łępa i Jan
Stępień, na co dzień pracownicy SCK w Mielcu oraz Muzeum Regionalnego, przy
fortepianie zasiadł natomiast Kazimierz Kozioł. Dołączył do nich pewnym krokiem
Włodzimierz Kłaczyński. Prowadzący benefis, na zadane pytanie dotyczące
początków jego pobytu w Mielcu, usłyszał taką odpowiedź: Pierwsze wrażenia to taka fotografia. Staczające się z zaśnieżonego
dachu kółeczko wypełnione śniegiem, jakaś przykrywka od pasy do butów. Pamiętam
chłopca, który to rzucał. Jego matka mieszkała nad nami. To jest taka pierwsza
fotografia z Mielca. Potem takich fotografii było dużo. Przeprowadziliśmy się
na inną ulicę, znów były inne wrażenia. To wszystko stanowiło jakiś łańcuch
wrażeń, które do dzisiaj tkwią w mojej pamięci. Na sali rozległy się
pierwsze oklaski. Szybko okazało się bowiem, że nie tylko kondycja literacka,
ale i pamięć jubilata są w doskonałym stanie. Na pytanie Piotra Duraka, czy to
prawda, że dostojny gość nauczył się czytać wieku trzech lat – odpowiedź jaka
padła wprawiła wszystkich w zdumienie: Faktycznie
nauczyłem się czytać składając wielkie litery z zapałek na podłodze. Ojciec
czytał gazetę, a ja go pytałem, jaka to litera. Później ciotka, która była
nauczycielką zaczęła mnie pilnować przy nauce. Rzeczywiście szybko opanowałem
czytanie, co przynosiło mi pewne profity. Kiedy wszedłem z którąś z kobiet do
sklepu, stawałem i czytałem: „Wedel”. Pytali mnie czy umiem czytać, więc czytałem.
Pewna pani kupiła mi za to czekoladę. Po tych słowach rozległy się dalsze
oklaski. Do każdego fragmentu zwierzeń, wśród których było wiele najskrytszych z
życia prozaika, antraktem były interpretacje prozy jubilata w wykonaniu Tomasza
Łępy i Jana Stępnia z tłem muzycznym Kazimierza Kozioła: w czasie uroczystości
widzowie usłyszeli wybrane fragmenty większości jego powieści.
Na pytanie zadane przez Piotra
Duraka, dlaczego wybrał weterynarię, jubilat wyjaśnił - Uważałem, że weterynaria to będą bardzo łatwe studia. Gorzko się
pomyliłem. Później jednak pokochałem ten zawód mimo, że słowo „weterynarz”
brzmiało czasami pejoratywnie… konował, weterynarz… Pewnego razu, kiedy już
pisałem, jeden z eseistów włączył mnie do organizacji „Lekarze piszący”. Był
zjazd tej organizacji, ale mnie nie zaproszono. Dopiero po latach mogliśmy się
dogadać, że był to jakiś tam błąd. Komentował także swoją opowieść
dotyczącą początków pisarstwa - Zacząłem
pisać dużo wcześniej, niż zacząłem publikować To były bruliony, które później niszczyłem,
darłem. Kiedy zaczynałem swoją pierwszą pracę w Mielcu, zdecydowałem się na
napisanie wspomnień. Akurat był konkurs ogłoszony przez brzozowskie
towarzystwo. Napisałem i dostałem nagrodę. Nieco później zaczęto mi to drukować
i… zaczęło mi się wydawać, że wszyscy będą mnie poznawać na ulicy. Oj, pokory
nabyłem dopiero dużo, dużo późnej. To też spotykało się z bardzo ciepłym
przyjęciem publiczności. Po jakimś czasie
ogłoszono kolejny konkurs – już poważniejszy – o bieszczadzki laur. Na taki
konkurs przysyłano już ponad sto prac, więc było w czym wybierać. Napisałem
opowiadanie obyczajowe, nie pozbawione też ironii - wysłałem i dostałem drugą
nagrodę. Na kolejny rok znów wystartowałem w konkursie i otrzymałem pierwszą
nagrodę – wymieniał bohater wieczoru, na luzie, z wielkim poczuciem humoru.
Zaś o serialu Popielec, powstałym na
podstawie tekstu autora, przytoczył słowa cenionego aktora Stanisława
Mikulskiego. – Jeżeli coś nie dostaje
braw w Polsce, to natychmiast po brawach za granicą zaczynają bić brawo i
Polacy. I tak było w przypadku „Popielca”. Ten serial sprawił, że ludzie
faktycznie zaczęli mnie poznawać. Z drugiej strony bardzo szybko odczułem
zawiść, a nawet nienawiść ze strony niektórych ludzi, którzy za wszelką cenę
starali się ten „Popielec” zohydzić. Prowadzący benefis Piotr Durak wielokrotnie prowokował jubilata niezwykle dociekliwymi
pytaniami do odsłaniania najskrytszych zakamarków
umysłu i ducha, nie tylko z dziedziny jego twórczości, ale również z prywatnych
zakamarków jego życia i pracy zawodowej. Komentował też i
komplementował jego dorobek: o twórczości
Włodzimierza Kłaczyńskiego wypowiadali się na łamach ogólnopolskich mediów
takie osoby, jak choćby Henryk Bereza, legenda Polskiej Krytyki Literackiej,
Leszek Bugajski, Leszek Żuliński czy obecny na benefisie Janusz Termer. -
Twórczość naszego dostojnego jubilata wielokrotnie określana mianem
kontrowersyjnej, doczekała się nawet ekranizacji. Choćby wspomnieć serial
„Popielec” nakręcony w 1984 roku wg debiutanckiej powieści Kłaczyńskiego. Później posypały się kolejny powieści i
zbiory opowiadań: „Wronie pióra”, „Anioł się roześmiał”, ale koniecznie trzeba
wspomnieć działo życia Włodzimierza Kłaczyńskiego – cykl-rzekę, pięciotomową
powieść „Miejsce” oraz jego kontynuację – dwutomowy „Zasiek polski”. -
Tak integralnie książki związane z naszym regionem i naszym miastem to coś,
czego dotąd nie było w naszej historii. Jest to ogromny krok i ogromny zaszczyt
dla naszego miasta i regionu. Bardzo dobrze wypadła także wspominana uprzednio prezentacja prozy jubilata; zwłaszcza
Jan Stępień wzniósł się na wyżyny swoich interpretatorskich możliwości, zaś sam
Tomasz Łępa zaprezentował przyzwoity poziom radiowych umiejętności, bowiem jego
druga pracą są korespondencje do Radia Leliwa. Tak jak nie zabrakło licznych braw w
czasie trwania części oficjalnej, nie obyło się także bez odśpiewania
tradycyjnego Sto lat... Włodzimierz
Kłaczyński dziękował natomiast swojej żonie Joannie, stwierdzając, że cały
dorobek literacki powstał dzięki cierpliwości i wsparciu, jakie przez wszystkie
lata udzielała mu właśnie żona.
Po części oficjalnej życzenia Włodzimierzowi
Kłaczyńskiemu składali kolejno: Krystyna Skowrońska - posłanka na Sejm Rzeczpospolitej Polskiej, Janusz
Termer – krytyk literacki i autor wywiadu-rzeki z jubilatem, Edward
Guziakiewicz – reprezentujący rzeszowski
oddział Związku Literatów Polskich, który odczytał list gratulacyjny od prezesa
tamtejszego oddziału ZLP Edwarda Bolca, Jacek Tejchma – dyrektor SCK w Mielcu i
Maria Błażków –z-ca dyrektora SCK d/s Miejskiej Biblioteki Publicznej.
List z życzeniami od Władysława
Ortyla Marszałka Województwa
Podkarpackiego – odczytała szefowa Działu Organizacji Imprez mieleckiego SCK Joanna
Kruszyńska. Listy ZLP o/ Kielce oraz
z Wojewódzkiej i Miejskiej Biblioteki Publicznej w Rzeszowie przedstawiła instruktor MBP Mielec Jolanta Strycharz.
W długiej
kolejce z życzeniami ustawili się również przybyli na ten niecodzienny
jubileusz Alicja Jachiewicz i Stefan Szmidt – aktorzy grający główne role w Popielcu, Bronisław Kowalczuk –
sekretarz Towarzystwa Miłośników Ziemi Mieleckiej im. Władysława Szafera w
Mielcu, Łucja Bielec – prezes miejscowej Fundacji SOS wraz z córką Kingą Bielec,
która jest fotografikiem – prezesem Stowarzyszenia Kulturalnego J´arte, mieszkańcy wsi Goleszów
- gdzie przez długi czas mieszkał mielecki prozaik, Józef Witek – autor Encyklopedii Miasta Mielca, Tadeusz
Zięba – lekarz, przyjaciel Jubilata, przedstawiciel Gminy Tuszów Narodowy w
osobie wicewójt tamtejszego urzędu Renata Paterak, Gina Jusięga – scenografka z
Krakowa, wnuczka Jubilata Karolina Kłaczyńska oraz przedstawiciele kilku bibliotek regionalnych.
.
Tego
typu spotkania nie odbyłyby się bez zaangażowania wielu osób z obsługi
technicznej. Tego wieczoru za akustykę w sali widowiskowej odpowiadał Kazimierz
Babiec z SCK, za oświetlenie – Dariusz Madej także z SCK, koordynatorkami
całości ze strony organizatora były: Joanna Kruszyńska – kierownik Działu
Organizacji Imprez Domu Kultury SCK i Jolanta Strycharz – instruktor Miejskiej
Biblioteki Publicznej SCK w Mielcu.
Podsumowaniem
całości spotkania były życzenia wokalne wykonane przez Magdalenę Kriger - aktorkę,
instruktora teatralnego Domu Kultury SCK.
Przyłączając
się do życzeń składanych Włodzimierzowi Kłaczyńskiemu z powodu tak udanego
benefisu, życzę w imieniu Grupy Literackiej Słowo
przy TMZM im. Wł. Szafera w Mielcu, wydania jeszcze wielu ciekawych pozycji
książkowych i niejednokrotnego zaskoczenia swoich wiernych czytelników nowymi
publikacjami.
Jubilat w otoczeniu prowadzącego P. Duraka i prezenterów prozy |
Jubilat w otoczeniu A. Jachiewicz i S. Szmidta |
niedziela, 17 listopada 2013
Pozdrownienia z Mielca
Roman Trojnacki, mielecki fotoreporter i pasjonat fotografii, od lat
prezentuje, na przeróżnych łamach, swoje dzieła w postaci pocztówek
"Pozdrowienia z Mielca". Tym razem prezentuję kolejną pocztówkę z cyklu
poświęconego poezji, z wierszem który nie był prezentowany na niniejszym
blogu.
sobota, 16 listopada 2013
Bez ciebie
jestem szamoczącym się jastrzębiem
w klatce własnych wzruszeń
wulkanem
który lada chwila może wybuchnąć
z prądem rzeki wezbranej słowem
płynę ku ujściu
brzemienny wczorajszymi snami
i twoim milczeniem
na moich wyschniętych wargach
przycupnęła tęsknota
pląsa od rana do wieczora
niecierpliwą melodią
błądzę bez końca zakamarkami
labiryntu intelektu
powielam już po raz setny
ten sam wytarty schemat
w klatce własnych wzruszeń
wulkanem
który lada chwila może wybuchnąć
z prądem rzeki wezbranej słowem
płynę ku ujściu
brzemienny wczorajszymi snami
i twoim milczeniem
na moich wyschniętych wargach
przycupnęła tęsknota
pląsa od rana do wieczora
niecierpliwą melodią
błądzę bez końca zakamarkami
labiryntu intelektu
powielam już po raz setny
ten sam wytarty schemat
piątek, 15 listopada 2013
Kapuściński w Stalowej Woli
Spotkanie autorskie poety
Janusza Kapuścińskiego w Miejskiej Bibliotece Publicznej – Filia nr 2 w
Stalowej Woli, w ramach wymiany spotkań autorskich pomiędzy Grupą Literacką Słowo przy Towarzystwie Miłośników Ziemi
Mieleckiej im. Władysława Szafera, a Stowarzyszeniem Literackim Witryna w Stalowej Woli, odbyło się 14
listopada 2013 r. Po serdecznym powitaniu przez prezes Witryny Martę Gdulę – Żukowicz, który przestawiła również program
wieczoru, w rolę gwiazd operowych wcieliły się uczennice klasy wokalnej
Państwowej Szkoły Muzycznej I i II st. im. Ignacego Jana Paderewskiego w
Stalowej Woli, Angelika Stelmach i Magdalena Żmuda. Z akompaniamentem
fortepianu, przy którym zasiadła profesor Monika Kuca, zaśpiewały pieśni
Stanisława Moniuszki i inne znane arie operowe. Imprezie w tamtejszej
bibliotece towarzyszył wernisaż rysunku Ilony Rzońcy i Kingi Kryj. Z Mielca na
spotkanie przyjechała dziewięcioosobowa delegacja Grupy. Dokonania Janusza
Kapuścińskiego, członkom Witryny i
stalowowolskim miłośnikom poezji, przedstawił prezes mieleckiej formacji
literackiej Zbigniew Michalski. Zapowiedział on także bogactwo literatury, jaka
trafi w najbliższym czasie do przygotowywanego drugiego numeru Artefaktów – Mieleckiego Rocznika
Literackiego Nr 2 (2013). Przekazał, na zakończenie wystąpienia, życzenia wszelkiej pomyślności dla
twórców bratniej organizacji literackiej. Prezentacja wierszy mieleckiego
literata w Stalowej Woli rozpoczęła się od autorskich nagrań tomików Posłuchaj wiatru, posłuchaj (Mielec 2010) oraz
Reminiscencje (2013) w wykonaniu
Doroty Kwoki i Stacha Ożoga. Wiersze z tomików gospodarza spotkania, z
antraktami w postaci kolejnych nagrań, zaprezentowali Barbara Augustyn i Jan
Stępień – członkowie Słowa. Jeden z
wierszy Janusz zadedykował Mieczysławowi Działowskiemu, znanej postaci w
mieleckiej społeczności. Ten wiersz przedstawił osobiście potomek pionierów polskiego lotnictwa, który również
udział w promocji. Prezentowane utwory spodobały się wszystkim uczestniczącym w
spotkaniu, czego dowodem były
rozlegające się raz za razem gromkie brawa. Sam autor odczytał natomiast wiersze
przygotowane do swojego trzeciego tomiku. W tym przypadku z sali także odezwały
brawa. Jako ostatnia, ramach
niespodzianki muzycznej, wystąpiła ze swoimi standardami muzyki popularnej, Barbara
Giża. Jej wykonania przebojów polskich i
zagranicznych, także podobały się w Stalowej Woli. Podpisaniem kilkunastu
tomików przez autora i sesją fotograficzną z członkami stalowowolskiej formacji
literackiej zakończyło się to niewątpliwie ciekawe, trwające prawie dwie i pół
godziny, spotkanie.
J. Kapuściński podpisuje tomiki |
Zdjęcie uczestników: bohater spotkania z różą. |
Subskrybuj:
Posty (Atom)