czwartek, 28 listopada 2013

Znakomici kreatorzy - Grzegorz Cebula



Niekonwencjonalny artysta malarz urodził się w 1971r.w Mielcu i nadal w nim mieszka. Swoje zamiłowanie do sztuk plastycznych odkrył już w szkole podstawowej. Kształcił się w Liceum Plastycznym w Rzeszowie i w Jarosławiu. Następnie wyjechał do Hiszpanii, gdzie kopiował dzieła wielkich mistrzów takich jak:Velasquez, Goya, Picasso , Dali. Po powrocie do kraju zaczął tworzyć własne kompozycje. Ulega różnym fascynacjom. Podoba mu się twórczość i sposób malowania impresjonistów, surrealistów, kubistów, abstrakcjonistów, klasyków. Szczególną sympatią darzy: S. Dali, Z. Beksińskiego, C. Moneta, P. Bruegela, P. Picasso. Fascynuje go postać, pejzaż, kolory, światło i cień. Lubi zabawę plamami, kolorami, tonacjami, planami, perspektywą. Maluje farbami olejnymi, niegdyś na płytach pilśniowych, dziś przeważnie na płótnie. Grzegorz Cebula to artysta o wielu twarzach. Traktuje malarstwo jak misję. Towarzyszy mu niezwykła fascynacja procesem transpozycji myśli, uczuć, sposobu postrzegania świata na język plastyki. Brał udział w wielu wystawach indywidualnych i zbiorowych m.in. w Mielcu, Krakowie, Niemczech. Od roku 2000 do 2011 wystawia swoje prace na wystawach Stowarzyszenia Twórców Kultury Plastycznej im. J.Stanisławskiego i Klubu Środowisk Twórczych Towarzystwa Miłośników Ziemi Mieleckiej im. Wł. Szafera w Mielcu. 

środa, 27 listopada 2013

Retrospektywna podróż z kart tomiku „Uśmiech sennego słońca”



Na kartach tomiku poezji „Uśmiech sennego słońca” Agaty Atki Cichy dokonuje się wielka retrospektywna podróż w głąb ludzkiej osobowości. W przepięknym albumie, poświęconym jej mamie Antoninie Marii, którego dochód częściowo został przeznaczony na rzecz społecznego Stowarzyszenia Hospicjum imienia św. Kaliksta I w Tychach, odbywa się także wędrówka w czasie i przestrzeni, gdyż pierwszy wiersz sygnowany jest datą 3 września 2008 roku, a ostatni, z zagraniczną lokalizacją, z sierpnia 2012. W  opasłym zbiorze poezji mającym 88 stron, wydanym oraz wydrukowanym przez Wydawnictwo i Drukarnię Diecezjalną w Sandomierzu, znajduje się 59 wierszy wraz ze zdjęciami autorki, wstęp Jerzego Granowskiego oraz posłowie autorki. W przypadku tego wydania z 2013 roku równie istotną rolę jak gra słów odgrywa gra obrazów. Autorka podkreśla w posłowiu, że fotografie w nim zawarte nie są zbieraniną oderwanych obrazów, lecz integralnie łączą się z postacią jej mamy. Zarówno w słowie, jak  i  w obrazie powraca do miejsc, gdzie wszystko się zaczęło dla niej samej oraz dla jej przedwcześnie zmarłej mamy; szuka ostoi w przyrodzie, odbywa podróże do urokliwych miejsc w Polsce i daleko poza granicami naszego kraju. Jesienna nostalgia sąsiaduje z obrazami jesieni powstałymi nad Dunajcem i Pustyni Błędowskiej, pejzaże przypisane do Bochni – rodzinnego miasta autorki, zajmują znaczną część publikacji, te z Ogrodzieńca płynnie łączą się z tyskimi i bocheńskimi, powstałe w Poreču (Chorwacja) stykają się z bieszczadzkimi i z Kazimierza nad Wisłą, tyskie i bocheńskie, z powstałymi w słonecznej Italii. Zwraca uwagę nie tylko chronologia poukładanych wierszy, ale także zamysł autorki, podkreślającej słowem i obrazem, poprzez zmiany pór roku w przyrodzie udokumentowane fotografią, ludzkie przemijanie. „Obrazy” te, nie są rodzajem ekshibicjonizmu psychicznego z powodu traumy, jaką przeżywa każdy z nas w chwili odejścia Kogoś bliskiego. To w jakimś sensie świadectwo oswajania się ze świadomością siły i solidności korzeni, zapuszczonych kiedyś z wyboru, teraz trwale wrośniętych w nową ziemię, ludzi, ich mentalność, kulturę i wszystko to, co stało się częścią mojego dorosłego życia, nie tylko jako córki swojej Matki, ale również żony, a także jako matki swoich dzieci, bo „śląski znaczy (mój)/znaczy/inaczej” – pisze autorka w posłowiu. Te słowa wiernie definiują sedno tomiku ułożonego, zdaniem Agaty Atki Cichy, jak paciorki różańca, która w podróży przez liryczne pejzaże swojej poezji nawiązuje m.in do podobnych klimatów. Tak jest w utworze ***(w czarodziejstwo zamku... ), będącym parafrazą do fragmentu „Litwy jesiennej” Kazimierza Wierzyńskiego:
w czarodziejstwo zamku
drogą doszłam w szelestach brunatnych
oswoić chciałam smutek
uśmiechem łagodnym
w zakamarki ruin szczęścia
co przeminęło
pochować na lepszy czas
by czekał niezauważalnie
na słowików dzwonienia[...]

W przepięknym wierszu czasami przychodzi refleksja – cykanie świerszcza... mówi, że potrafią usłyszeć wszelkie głosy tylko ci, co potrafią
swoją nastroić swoją wrażliwość do otaczającego świata:

granie świerszcza usłyszeć
w zgiełku ulicy
w bałwochwalczych rytuałach
potrafisz jeszcze?

ten słyszy co ma ucho
wrażliwością świerszcza
nastrojone[...]

Wbrew dominacji wątków zadumy, z przewagą nostalgii i tęsknoty za ukochaną mamą, związanych nierozerwalnie z jej osobą, spotykamy wątki osobiste z subtelną poezją miłosną o zabarwieniu erotycznym. Zwraca uwagę w tym wypadku, jak w wielu innych wątkach, zabarwienie przyrodnicze. Tak jest w utworze ***(kwitniemy w sobie gdy śnieżna zawierucha... ):

kwitniemy w sobie gdy śnieżna zawierucha
kwitniemy biedronką jeszcze senną
wędrującą w sztucznym świetle kaloryfera
po naszych dłoniach[...]

Wątki związane z jej miejscem urodzenia Bochnią,  przykuwają uwagę ładunkiem najrozmaitszych treści. Wiadomo przecież, że powroty do stron rodzinnych bywają niejednokrotnie dla poetów nadzwyczaj bolesne. Ślady tych powrotów, ubrane w sentymentalną melodykę, znajdujemy bardzo licznie we wspomnianym zbiorze poezji. Tak jest m.in. w wierszu tam gdzie blisko znaczy najbliżej:

ostatni mak
jak uśmiech sennego słońca
podarowany bezdomnemu strachowi
późnosierpniową porą
pożegnań na rozstaju
tego co minąć musi[...]

Natomiast w wierszu letnie pożegnanie poznajemy niejako podłoże rozstania się z rodzinną miejscowością:

mój anioł stróż
skrzydła swe pogubił
na zakręcie mojej rzeki
i latać nam nijak i wędrówka trudniejsza
choć rzeka wciąż płynie[...]


Podobny jest klimat utworu mój most, utworu będącego równocześnie alegorią dotyczącą ludzkiego przemijania:
po wielu latach powróciłam
w trzy czwarte drogi
na drugą stronę
gdy sierpień złocił
ostre źdźbła skoszonych zbóż[...]

W wierszach sygnowanych jako te mające bezpośredni związek z Ogrodzieńcem, spotkać można, obok zadumy nad przemijaniem, obrazy ciepłych lirycznych reminiscencji. Można je dostrzec m.in. wśród wersów ogrodzienieckich reminiscencji:

płocho szalone dziewczę
chciałam unosić się wolno
w nieograniczonej przestrzeni
teraz
tylko czasami unoszę się
ponad ziemią
nie puszczając z dłoni
liny Twych rąk

Melodyka nastrojów i klimatów w różnych częściach zbioru wiąże się nierozerwalnie z postacią ukochanej mamy. Pojawia się w pewnych fragmentach intensywniej, na krótki moment zostaje jakby zagłuszona innymi odruchami ludzkimi, by jak bumerang powrócić z większą siłą. Dowodzi tego chociażby utwór bez Ciebie... :

przyszła zima
sople Twoich łez
zawisły u mego okna
zza firanki dostrzegam
Twój zimowy smutek
słońce zachodzi tak samo
lodu skrami
wbija się w moje serce
tęsknię za Tobą
Mamo

Polonistka, instruktor teatralny, reżyserka i aktorka, poetka Agata Atka Cichy, postać niezwykle barwna w pejzażu śląskiej kultury, w zbiorze „Uśmiech sennego słońca” daje przepiękny przykład umiłowania swojej mamy; przykład umiłowania wartości rodzinnych; przykład, jak się wyraża, swoistego zakotwiczenia wierze; przykład wiary, nadziei i miłości. Sens tytułu tomiku, pomimo że tak brzmi część wersu z wiersza gdzie blisko znaczy najbliżej, ma głębsze podłoże. Także wiąże się nierozłącznie z przemijaniem. Ów uśmiech sennego słońca to nic innego jak zachodzące słońce, oznaczające, w tym konkretnym przypadku, kres życia ludzkiego. Takie zdarzenie związane było z bliską osobą autorki. Dlatego, z właściwą sobie  starannością, uwiecznia go na kartach tomiku. 

  



czwartek, 21 listopada 2013

Pozdrowienia z Mielca

Roman Trojnacki, mielecki fotoreporter i pasjonat fotografii, od lat prezentuje, na przeróżnych łamach, swoje dzieła w postaci pocztówek "Pozdrowienia z Mielca". Tym razem prezentuję kolejną pocztówkę z cyklu poświęconego poezji, z wierszem który nie był prezentowany na niniejszym blogu.

środa, 20 listopada 2013

Zobaczyć rzeczywistość... - benefis Włodzimierza Kłaczyńskiego



W obecnym roku znany prozaik Włodzimierz Kłaczyński obchodził swoje podwójne święto: 80- lecie życia i 40- lecie pracy artystycznej. 19 września 2013 r. na imprezie w Samorządowym Centrum Kultury w Mielcu, podczas wzorowo zorganizowanego i przeprowadzonego benefisu, noszącego tytuł Zobaczyć rzeczywistość zaczerpniętego z wywiadu-rzeki Janusza Termera, uczczono te właśnie daty. Człowiek to niezwykły – osiągnął w swoim życiu wiele i należy mu się największe uznanie – zapowiedział ze sceny Samorządowego Centrum Kultury w Mielcu gościa honorowego literackiej fety roku w Mielcu, poeta i prozaik Piotr Durak - miłośnik prozy członka Związku Literatów Polskich – Oddział w Kielcach, prowadzący benefis. Bogaty w szereg literackich zwrotów akcji, refleksji i bezcennych myśli gospodarza imprezy wieczór – tak można opisać najprościej benefis mieleckiego pisarza, który swoją osobowością oczarował publiczność zgromadzoną w sali widowiskowej; oczarował pamięcią i szczegółowymi odpowiedziami na padające pytania; oczarował dowcipem i swoistym poczuciem humoru wszystkich uczestników, trwającej ponad trzy i pół godziny imprezy. Włodzimierz Kłaczyński, z Mielcem i jego okolicami związany jest od roku 1935. Z zawodu lekarz weterynarii, zaś z zamiłowania pisarz. Na bezkresne wody literatury wypłynął w roku 1981, kiedy napisał swoją pierwszą znaną powieść Popielec, na kanwie której zrealizowano serial telewizyjny pod tym samym tytułem w reżyserii Ryszarda Bera. W kolejnych latach ukazały się następne pozycje literackie: Wronie pióra (1986) – tryptyk mikropowieści, Anioł się roześmiał (1994) – powieść napisana na zlecenie Telewizji Polskiej, I pies też człowiek (1997) – dzienniki lekarza weterynarii, I kot ma duszę ( 2001) – druga część dzienników, Miejsce (2005) – cykl powieści składający się z pięciu tomów, Zasiek Polski (2008) – dwutomowa powieść jako kontynuacja Miejsca, Skorpionada (2010) – powieść radiowa, Zobaczyć rzeczywistość …Włodzimierz Kłaczyński w rozmowie z Januszem Termerem (2013) – wywiad – rzeka.

          W pogodny klimat uroczystości tamtego pamiętnego wieczoru wprowadził publiczność Big Band Samorządowego Centrum Kultury w Mielcu pod dyrekcją Waldemara Ozgi, wykonując na powitanie standardy jazzowe. Na scenie wraz z Piotrem Durakiem pojawili się Tomasz Łępa i Jan Stępień, na co dzień pracownicy SCK w Mielcu oraz Muzeum Regionalnego, przy fortepianie zasiadł natomiast Kazimierz Kozioł. Dołączył do nich pewnym krokiem Włodzimierz Kłaczyński. Prowadzący benefis, na zadane pytanie dotyczące początków jego pobytu w Mielcu, usłyszał taką odpowiedź: Pierwsze wrażenia to taka fotografia. Staczające się z zaśnieżonego dachu kółeczko wypełnione śniegiem, jakaś przykrywka od pasy do butów. Pamiętam chłopca, który to rzucał. Jego matka mieszkała nad nami. To jest taka pierwsza fotografia z Mielca. Potem takich fotografii było dużo. Przeprowadziliśmy się na inną ulicę, znów były inne wrażenia. To wszystko stanowiło jakiś łańcuch wrażeń, które do dzisiaj tkwią w mojej pamięci. Na sali rozległy się pierwsze oklaski. Szybko okazało się bowiem, że nie tylko kondycja literacka, ale i pamięć jubilata są w doskonałym stanie. Na pytanie Piotra Duraka, czy to prawda, że dostojny gość nauczył się czytać wieku trzech lat – odpowiedź jaka padła wprawiła wszystkich w zdumienie: Faktycznie nauczyłem się czytać składając wielkie litery z zapałek na podłodze. Ojciec czytał gazetę, a ja go pytałem, jaka to litera. Później ciotka, która była nauczycielką zaczęła mnie pilnować przy nauce. Rzeczywiście szybko opanowałem czytanie, co przynosiło mi pewne profity. Kiedy wszedłem z którąś z kobiet do sklepu, stawałem i czytałem: „Wedel”. Pytali mnie czy umiem czytać, więc czytałem. Pewna pani kupiła mi za to czekoladę. Po tych słowach rozległy się dalsze oklaski. Do każdego fragmentu zwierzeń, wśród których było wiele najskrytszych z życia prozaika, antraktem były interpretacje prozy jubilata w wykonaniu Tomasza Łępy i Jana Stępnia z tłem muzycznym Kazimierza Kozioła: w czasie uroczystości widzowie usłyszeli wybrane fragmenty większości jego powieści.
                Na pytanie zadane przez Piotra Duraka, dlaczego wybrał weterynarię, jubilat wyjaśnił - Uważałem, że weterynaria to będą bardzo łatwe studia. Gorzko się pomyliłem. Później jednak pokochałem ten zawód mimo, że słowo „weterynarz” brzmiało czasami pejoratywnie… konował, weterynarz… Pewnego razu, kiedy już pisałem, jeden z eseistów włączył mnie do organizacji „Lekarze piszący”. Był zjazd tej organizacji, ale mnie nie zaproszono. Dopiero po latach mogliśmy się dogadać, że był to jakiś tam błąd. Komentował także swoją opowieść dotyczącą początków pisarstwa - Zacząłem pisać dużo wcześniej, niż zacząłem publikować  To były bruliony, które później niszczyłem, darłem. Kiedy zaczynałem swoją pierwszą pracę w Mielcu, zdecydowałem się na napisanie wspomnień. Akurat był konkurs ogłoszony przez brzozowskie towarzystwo. Napisałem i dostałem nagrodę. Nieco później zaczęto mi to drukować i… zaczęło mi się wydawać, że wszyscy będą mnie poznawać na ulicy. Oj, pokory nabyłem dopiero dużo, dużo późnej. To też spotykało się z bardzo ciepłym przyjęciem publiczności. Po jakimś czasie ogłoszono kolejny konkurs – już poważniejszy – o bieszczadzki laur. Na taki konkurs przysyłano już ponad sto prac, więc było w czym wybierać. Napisałem opowiadanie obyczajowe, nie pozbawione też ironii - wysłałem i dostałem drugą nagrodę. Na kolejny rok znów wystartowałem w konkursie i otrzymałem pierwszą nagrodę – wymieniał bohater wieczoru, na luzie, z wielkim poczuciem humoru. Zaś o serialu Popielec, powstałym na podstawie tekstu autora, przytoczył słowa cenionego aktora Stanisława Mikulskiego. – Jeżeli coś nie dostaje braw w Polsce, to natychmiast po brawach za granicą zaczynają bić brawo i Polacy. I tak było w przypadku „Popielca”. Ten serial sprawił, że ludzie faktycznie zaczęli mnie poznawać. Z drugiej strony bardzo szybko odczułem zawiść, a nawet nienawiść ze strony niektórych ludzi, którzy za wszelką cenę starali się ten „Popielec” zohydzić. Prowadzący benefis Piotr Durak  wielokrotnie prowokował jubilata niezwykle dociekliwymi pytaniami do  odsłaniania najskrytszych zakamarków umysłu i ducha, nie tylko z dziedziny jego twórczości, ale również z prywatnych zakamarków jego życia i pracy zawodowej. Komentował też i komplementował jego dorobek: o twórczości Włodzimierza Kłaczyńskiego wypowiadali się na łamach ogólnopolskich mediów takie osoby, jak choćby Henryk Bereza, legenda Polskiej Krytyki Literackiej, Leszek Bugajski, Leszek Żuliński czy obecny na benefisie Janusz Termer. - Twórczość naszego dostojnego jubilata wielokrotnie określana mianem kontrowersyjnej, doczekała się nawet ekranizacji. Choćby wspomnieć serial „Popielec” nakręcony w 1984 roku wg debiutanckiej powieści Kłaczyńskiego. Później posypały się kolejny powieści i zbiory opowiadań: „Wronie pióra”, „Anioł się roześmiał”, ale koniecznie trzeba wspomnieć działo życia Włodzimierza Kłaczyńskiego – cykl-rzekę, pięciotomową powieść  „Miejsce” oraz jego kontynuację – dwutomowy „Zasiek polski”. - Tak integralnie książki związane z naszym regionem i naszym miastem to coś, czego dotąd nie było w naszej historii. Jest to ogromny krok i ogromny zaszczyt dla naszego miasta i regionu. Bardzo dobrze wypadła także wspominana  uprzednio prezentacja prozy jubilata; zwłaszcza Jan Stępień wzniósł się na wyżyny swoich interpretatorskich możliwości, zaś sam Tomasz Łępa zaprezentował przyzwoity poziom radiowych umiejętności, bowiem jego druga pracą są korespondencje do  Radia Leliwa.   Tak jak nie zabrakło licznych braw w czasie trwania części oficjalnej, nie obyło się także bez odśpiewania tradycyjnego Sto lat... Włodzimierz Kłaczyński dziękował natomiast swojej żonie Joannie, stwierdzając, że cały dorobek literacki powstał dzięki cierpliwości i wsparciu, jakie przez wszystkie lata udzielała mu właśnie żona. 

            Po części oficjalnej życzenia Włodzimierzowi Kłaczyńskiemu składali kolejno: Krystyna Skowrońska  - posłanka na Sejm Rzeczpospolitej Polskiej, Janusz Termer – krytyk literacki i autor wywiadu-rzeki z jubilatem, Edward Guziakiewicz –  reprezentujący rzeszowski oddział Związku Literatów Polskich, który odczytał list gratulacyjny od prezesa tamtejszego oddziału ZLP Edwarda Bolca, Jacek Tejchma – dyrektor SCK w Mielcu i Maria Błażków –z-ca dyrektora SCK d/s Miejskiej Biblioteki Publicznej.
List z życzeniami od Władysława Ortyla Marszałka Województwa Podkarpackiego – odczytała szefowa Działu Organizacji Imprez mieleckiego SCK Joanna Kruszyńska. Listy ZLP o/ Kielce oraz z Wojewódzkiej i Miejskiej Biblioteki Publicznej w Rzeszowie przedstawiła  instruktor MBP Mielec  Jolanta Strycharz.
W długiej kolejce z życzeniami ustawili się również przybyli na ten niecodzienny jubileusz Alicja Jachiewicz i Stefan Szmidt – aktorzy grający główne role w Popielcu, Bronisław Kowalczuk – sekretarz Towarzystwa Miłośników Ziemi Mieleckiej im. Władysława Szafera w Mielcu, Łucja Bielec – prezes miejscowej Fundacji SOS wraz z córką Kingą Bielec, która jest fotografikiem – prezesem Stowarzyszenia Kulturalnego J´arte, mieszkańcy wsi Goleszów - gdzie przez długi czas mieszkał mielecki prozaik, Józef Witek – autor Encyklopedii Miasta Mielca, Tadeusz Zięba – lekarz, przyjaciel Jubilata, przedstawiciel Gminy Tuszów Narodowy w osobie wicewójt tamtejszego urzędu Renata Paterak, Gina Jusięga – scenografka z Krakowa, wnuczka Jubilata Karolina Kłaczyńska oraz przedstawiciele kilku bibliotek regionalnych.
.
Tego typu spotkania nie odbyłyby się bez zaangażowania wielu osób z obsługi technicznej. Tego wieczoru za akustykę w sali widowiskowej odpowiadał Kazimierz Babiec z SCK, za oświetlenie – Dariusz Madej także z SCK, koordynatorkami całości ze strony organizatora były: Joanna Kruszyńska – kierownik Działu Organizacji Imprez Domu Kultury SCK i Jolanta Strycharz – instruktor Miejskiej Biblioteki Publicznej SCK w Mielcu.
Podsumowaniem całości spotkania były życzenia wokalne wykonane przez Magdalenę Kriger - aktorkę, instruktora teatralnego Domu Kultury SCK.

Przyłączając się do życzeń składanych Włodzimierzowi Kłaczyńskiemu z powodu tak udanego benefisu, życzę w imieniu Grupy Literackiej Słowo przy TMZM im. Wł. Szafera w Mielcu, wydania jeszcze wielu ciekawych pozycji książkowych i niejednokrotnego zaskoczenia swoich wiernych czytelników nowymi publikacjami. 

Jubilat w otoczeniu prowadzącego P. Duraka i prezenterów prozy

Jubilat w otoczeniu A. Jachiewicz i S. Szmidta









niedziela, 17 listopada 2013

Pozdrownienia z Mielca

Roman Trojnacki, mielecki fotoreporter i pasjonat fotografii, od lat prezentuje, na przeróżnych łamach, swoje dzieła w postaci pocztówek "Pozdrowienia z Mielca". Tym razem prezentuję kolejną pocztówkę z cyklu poświęconego poezji, z wierszem który nie był prezentowany na niniejszym blogu.


sobota, 16 listopada 2013

Bez ciebie

jestem szamoczącym się jastrzębiem
w klatce własnych wzruszeń
wulkanem
który lada chwila może wybuchnąć

z prądem rzeki wezbranej słowem
płynę ku ujściu
brzemienny wczorajszymi snami
i twoim milczeniem

na moich wyschniętych wargach
przycupnęła tęsknota
pląsa od rana do wieczora
niecierpliwą melodią

błądzę bez końca zakamarkami
labiryntu intelektu
powielam już po raz setny
ten sam wytarty schemat

piątek, 15 listopada 2013

Kapuściński w Stalowej Woli



Spotkanie autorskie poety Janusza Kapuścińskiego w Miejskiej Bibliotece Publicznej – Filia nr 2 w Stalowej Woli, w ramach wymiany spotkań autorskich pomiędzy Grupą Literacką Słowo przy Towarzystwie Miłośników Ziemi Mieleckiej im. Władysława Szafera, a Stowarzyszeniem Literackim Witryna w Stalowej Woli, odbyło się 14 listopada 2013 r. Po serdecznym powitaniu przez prezes Witryny Martę Gdulę – Żukowicz, który przestawiła również program wieczoru, w rolę gwiazd operowych wcieliły się uczennice klasy wokalnej Państwowej Szkoły Muzycznej I i II st. im. Ignacego Jana Paderewskiego w Stalowej Woli, Angelika Stelmach i Magdalena Żmuda. Z akompaniamentem fortepianu, przy którym zasiadła profesor Monika Kuca, zaśpiewały pieśni Stanisława Moniuszki i inne znane arie operowe. Imprezie w tamtejszej bibliotece towarzyszył wernisaż rysunku Ilony Rzońcy i Kingi Kryj. Z Mielca na spotkanie przyjechała dziewięcioosobowa delegacja Grupy. Dokonania Janusza Kapuścińskiego, członkom Witryny i stalowowolskim miłośnikom poezji, przedstawił prezes mieleckiej formacji literackiej Zbigniew Michalski. Zapowiedział on także bogactwo literatury, jaka trafi w najbliższym czasie do przygotowywanego drugiego numeru Artefaktów – Mieleckiego Rocznika Literackiego Nr 2 (2013). Przekazał, na zakończenie wystąpienia, życzenia wszelkiej pomyślności dla twórców bratniej organizacji literackiej. Prezentacja wierszy mieleckiego literata w Stalowej Woli rozpoczęła się od autorskich nagrań tomików Posłuchaj wiatru, posłuchaj (Mielec 2010)  oraz Reminiscencje (2013) w wykonaniu Doroty Kwoki i Stacha Ożoga. Wiersze z tomików gospodarza spotkania, z antraktami w postaci kolejnych nagrań, zaprezentowali Barbara Augustyn i Jan Stępień – członkowie Słowa. Jeden z wierszy Janusz zadedykował Mieczysławowi Działowskiemu, znanej postaci w mieleckiej społeczności. Ten wiersz przedstawił osobiście potomek pionierów polskiego lotnictwa, który również udział w promocji. Prezentowane utwory   spodobały się wszystkim uczestniczącym w spotkaniu,  czego dowodem były rozlegające się raz za razem gromkie brawa.  Sam autor odczytał natomiast wiersze przygotowane do swojego trzeciego tomiku. W tym przypadku z sali także odezwały brawa.  Jako ostatnia, ramach niespodzianki muzycznej, wystąpiła ze swoimi standardami muzyki popularnej, Barbara Giża. Jej wykonania  przebojów polskich i zagranicznych, także podobały się w Stalowej Woli. Podpisaniem kilkunastu tomików przez autora i sesją fotograficzną z członkami stalowowolskiej formacji literackiej zakończyło się to niewątpliwie ciekawe, trwające prawie dwie i pół godziny, spotkanie.


J. Kapuściński podpisuje tomiki

Zdjęcie uczestników: bohater spotkania z różą.